poniedziałek, 24 lutego 2014

Rozdział 3

Na początku chciałam Was bardzo, ale to bardzo, bardzo przeprosić, za to, że nie dodałam żadnego rozdziału, ani nic, ale więcej Was nie zanudzam i zapraszam do czytania rozdziału 3! :)

P.S. Notkę o Liebster Award postaram się dodać jeszcze dziś :*

**********
*oczami Zayna*
 Gdy wszedłem do domu, od razu rzuciłem telefon na szafkę w przedpokoju, a sam poszedłem na górę-do swojego pokoju i położyłem się na łóżku...Nie mogę przestać o niej myśleć... Wpatrywałem się tępo w biały sufit, może i sam nie chcę się do tego przyznać, ale ona mi się chyba podoba. CHYBA!? Jej obraz ciągle stawał mi przed oczami na tle ściany. Nagle do pokoju wpadł Harry z moim dzwoniącym telefonem w ręku, patrząc na nieznany numer zorientowałem się, że to pewnie Maddie, więc szybko odebrałem... lecz to i tak było zbyt późno...
-Zayn, pomóż...- Te słowa cały czas mi dudniły w uszach, gdy biegłem do niej, a za mną Loczek próbował zgadnąć o co chodzi. W rekordowym tempie opowiedziałem mu całą historię, więc nawet nie wiem kiedy byliśmy już pod jej drzwiami.
-Cholera- przeklinając, próbowałem wyważyć drzwi.
-To na nic, one są antywłamaniowe. Lepiej do niej zadzwoń...-on naprawdę działał mi już na nerwy.
-Tsaa, leżąc na podłodze i jeszcze pewnie nieprzytomna, przyjdzie i otworzy nam drzwi?!?-wrzasnąłem na niego. Chciałem kopnąć drzwi, lecz nogą zaczepiłem o wycieraczkę, przez co odsunęła się ukazując mały, srebrny przedmiot... Pospiesznie wziąłem go do ręki i otworzyłem dom, raczej willę pięknej dziewczyny. Tak bardzo się o nią bałem... Wbiegłem do kuchni i momentalnie oczy zaszły mi łzami, jej kruche ciałko leżało bezwładnie na podłodze, lecz gdy spojrzałem na jej rękę... Nie, to nie prawda, ona nie mogła tego zrobić... A jednak... Bandaż był zakrwawiony, to co zobaczyłem pod nim sprawiło, że popłakałem się jak małe dziecko. Maddie miała pociętą rękę, a obok wiele blizn, blizn po wcześniejszym okaleczaniu się, odwijając drugi rękaw bluzki... ujrzałem to samo-blizny, blizny, dużo więcej blizn... Od kiedy ona to robi, przecież może umrzeć. Nie zastanawiałem się nad tym co robię i delikatnie ją przytuliłem.
-Chodź ze mną Zayn, musisz coś zobaczyć.- lokowaty nareszcie o sobie przypomniał i delikatnie mnie pociągnął w głąb domu, ale widząc mój mały sprzeciw dodał-Karetka już jedzie...
Weszliśmy do małego pokoiku, zamurowało mnie. Na ścianach i tablicach korkowych porozwieszane zdjęcia Harrego, jego mamy i całej rodziny Hazzy. Na jednej z tablic, najmniejszej, powieszonej w ukryciu, za drzwiami zobaczyłem dwie fotografie (łatwo się na pewno domyślić czyje) i różne karteczki z informacjami, takimi jak data urodzenia, lecz w prawym górnym rogu było przyczepione małe, czerwone serduszko z napisem:
`Kiedyś Cię znajdę...` - zabolało, zabolało tak cholernie mocno, jak jeszcze nigdy. Zakochałem się w jakiejś psychofance, a na dodatek nie mojej. Byłem załamany, lecz co mógł na to powiedzieć mój przyjaciel?
Usłyszałem dźwięk nadjeżdżającej pomocy, więc udałem się do ratowników, by odpowiedzieć na wszelkie pytania i dowiedzieć się, co zrobią z dziewczyną...
 Włączyłem telewizor i wpatrywałem się w niego jak zaczarowany, mimo, że nie słuchałem, ani nie oglądałem go, ja po prostu rozmyślałem. Myślałem nad tym, co ta dziewczyna ze mną zrobiła, a nawet nad tym co by było, gdybym jej nie poznał... Cały czas miałem przed oczami obraz jej pociętych nadgarstków i rąk, nigdy nie widziałem czegoś tak strasznego, tak, mimo wszystko to BYŁO STRASZNE. Maddie musiała mieć spore problemy skoro robiła tak okropne rzeczy... Nadal mnie ciekawiło, co jej się stało, nie wiem, ale muszę odkryć prawdę. Ona nie zachowywała się jak nasza fanka, a tym bardziej psychofanka, więc nie chciało mi się wierzyć w to, że miała wobec nas złe zamiary. Idąc tym tokiem myślenia, stwierdzam, że muszę iść do domu obok i dowiedzieć się o co chodzi, ale zrobię to po cichu, pod osłoną nocy, by Harry się nie dowiedział, sam nie wiem dlaczego , ale wiem, że muszę tam iść sam i sam dowiedzieć się prawdy, nawet tej najgorszej... Pozostawał tylko jeden problem, jak ja dostanę się do tego budynku skoro najprawdopodobniej jest zamknięty. Wybawieniem okazał się Loczek, który właśnie wbiegł do pokoju, lecz ja nadal patrzyłem zawzięcie w telewizje.
-No nie mów mi, że to oglądasz!?!?-krzyknął i zaczął turlać się ze śmiechu na podłodze-Chyba sobie ze mnie żartujesz!
Wtedy się ocknąłem i naprawdę spojrzałem w ekran.
-O nie!-uderzyłem się pięścią w czoło, widząc to, co 'oglądałem'- Moda na sukces....
-A właśnie Zayn, jeden z lekarzy kazał ci to dać.-Powiedział Hazza rzucając we mnie kluczami-To od domu tej psychofanki...-dodał smutno, a po chwili usiadł obok mnie-Tylko proszę Malik, oddaj jej to i nie kontaktuj się z nią... Ona może być niebezpieczna...-Szepnął i poszedł na górę, najprawdopodobniej do swego pokoju. Problem z dostaniem się do środka został rozwiązany, więc jak najszybciej się dało złapałem je w rękę i sam też udałem się do swojego królestwa...
*3 godziny później*
 23.00-Chłopaki śpią, a ja jak najciszej się tylko da zszedłem na dół po schodach i wyszedłem z domu, zabierając po drodze bluzę i zakładając trampki.
Doszedłem do willi naszej sąsiadki, lecz coś mnie bardzo zaskoczyło, a mianowicie...
W salonie było zapalone światło, a jakaś dziewczyna stałe z torbą w ręku i chowając do niej rzeczy.
-Czyżby ktoś się włamał?-zastanawiałem się w myślach, lecz wtedy ona odwróciła się i mnie zobaczyła...
 ***
Wreszcie skończyłam... Ufff.
I jak wrażenia? 
CZYTASZ
=
KOMENTUJESZ
=
MOTYWUJESZ
=
A WTEDY ROZDZIAŁ BĘDZIE SZYBCIEJ DODANY

Buziaczki :* Kocham Was <3 Pa Pa 
Do następnego :D

2 komentarze: