niedziela, 30 marca 2014

Rozdział 6

*oczami Zayna*
 Ledwo wyszliśmy, a na korytarzu pojawiła się dwójka lekarzy, którzy wbiegli do sali Maddie. Wystraszeni podeszliśmy do oszklonych drzwi. Były zamknięte, lecz wszystko doskonale widzieliśmy. Reanimowali ją, a Harry panikował.
-Przecież ja z nią przed chwilą rozmawiałem, nie mogę jej stracić, nie mogę znów stracić siostry!-krzyczał i chodził w kółko. Łzy spływały po naszych policzkach...-Co tam się dzieje!?-po tych słowach kopnął z całej siły krzesło, które rozpadło się na małe kawałki, usiadł obok mnie i schował twarz w dłonie cicho szlochając. Wtedy wyszedł lekarz z grobową miną, obawiałem się najgorszego...
-Co z nią?-spytaliśmy równocześnie.
-Bardzo mi przykro, ale dziewczyna miała wstrząs, najprawdopodobniej spowodowany przez leki, które przyjmowała bez konsultacji z lekarzem... Niestety nie mogliśmy nic zrobić i w tej chwili jest w śpiączce...-nogi się pode mną ugięły, gdy usłyszałem te ostatnie słowa.
-Kiedy się obudzi?-Hazza nie dawał za wygraną.
-Na chwile obecną nie wiemy, czy w ogóle się wybudzi...-doktor, widać było, że zamyślił się tak, jakby chciał coś jeszcze dodać.-Jest jeszcze jedna sprawa... Dziewczyna była w ciąży... i... nie udało nam się uratować dziecka, bardzo mi przykro.
-Co!? W jakiej ciąży!?-wtedy dotarło do mnie, że ona pewnie ma chłopaka.
-Który z panów jest ?-rodziną lekarz zapytał, a Hazza od razu podniósł wzrok.
-Tak ja jestem... bratem... przyrodnim...-mówił łając w dłonie.
-Tak więc zapraszam za mną, to bardzo ważne.
Naprawdę, chciałem tam iść z nimi... Wejść, usiąść i wysłuchać tego, co mówił doktor, ale cóż... Rodzina to rodzina...
*Harry
 Gdy weszliśmy do pokoju lekarskiego, mężczyzna zaczął mówić, a mi z każdym jego słowem robiło się coraz bardziej słabo.
-W związku z tą ciążą, zleciliśmy badania ginekologiczne. Doktor Stone jest jedną z najlepszych w kraju, dlatego wyniki są jak najbardziej wiarygodne... Dziewczyna zaszła w ciążę, bo... Przykro mi to mówić, ale została zgwałcona... Na jej nogach były widoczne rany i siniaki typowe dla tych zdarzeń...-Nie słuchałem już go dłużej, tylko wybiegłem z gabinetu, stanąłem w drzwiach sali Maddie. Leżała taka delikatna i krucha, nie wierzyłem, lecz to właśnie taka była prawda, bolesna, ale prawda... Popłakałem się jak małe dziecko, nie dawałem rady... Dlaczego ona??? Dlaczego ją właśnie musiało to spotkać!? Spojrzałem na Zayna, siedział z twarzą schowaną w dłoniach i łzami w oczach... Czemu? Czemu on się tak dziwnie zachowuje w stosunku do niej? Nagle mnie olśniło...
-Ona ci się podoba...-szepnąłem po cichu.
-To i tak teraz nie ważne... Ona ma chłopaka, a na dodatek teraz jeszcze straciła dziecko...-Mulat krzyczał nie dając mi dojść do słowa.-Ja nie chcę jej przeszkadzać...-Dodał cicho i osunął się po ścianie, a łzy strumieniami spływały po jego policzkach.
-Zayn posłuchaj mnie...-W tym momencie opowiedziałem mu wszystko, czego się dowiedziałem.
-CO!?!?!?!?!-Wrzasnął i wbiegł na salę, stanąłem w drzwiach, a to co tam ujrzałem... Cóż... Zamurowało mnie...
**************
Wiem, wiem...
Krótkie, bez sensu i beznadziejne, 
ale przynajmniej jest takie, jak mój humor...
A i jeszcze jedno...
Patrzę, patrzę i nie wierzę...
Wyświetleń bloga jest już 2482!!!
O jeju!!! SUPER <3 <3 <3
A teraz już lecę uczyć się :/
Buziaki :*

wtorek, 11 marca 2014

Rozdział 5

 *Harry
 Obudziłem się u siebie w pokoju, nawet nie pamiętałem jak tam dotarłem. Obok łóżka, na szafce leżała koperta. Wtedy wszystko wróciło do mnie ze zdwojoną siłą... Moje zdjęcia, koperta, list, ta mała osóbka-moja siostra... Sam nie wiem, co mam o tym myśleć, ale chcę to wyjaśnić. Szybko wstałem, a biegnąc do łazienki złapałem czyste ubrania i bieliznę. W toalecie wykonałem wszystkie poranne czynności, wyszedłem i wziąłem kopertę w rękę. Zszedłem na dół, ze zdziwieniem stwierdzając, że reszty nie ma w domu. Do drzwi lodówki przyklejona była karteczka:

Harry!
Razem z Niallem i Louisem pojechaliśmy na wywiad, a Zayna gdzieś wywiało.
Liam xx

-Super, Zayn już pewnie z nią rozmawiał...-szepnąłem sam do siebie, wziąłem ze stołu kluczyki od samochodu, by pojechać jak najszybciej do Maddie.
Zatrzymując się pod szpitalem miałem wątpliwości, lecz szybko je rozwiałem.
Nie widziałem nigdzie samochodu Mulata, więc była możliwość, że to nie tu był. Wszedłem do środka i podszedłem do kobiety siedzącej w recepcji, by spytać ją o moją siostrę. Wskazała mi salę 41b na 2 piętrze, więc tam właśnie się udałem i będąc już pod drzwiami zawachałem się, lecz nie było już odwrotu nacisnąłem klamkę i podszedłem do zdziwionej dziewczyny, która słaba i blada leżała na łóżku śpiąc. Nadgarstki miała obandażowane, wtedy coś ścisnęło mnie za serce. Usiadłem na krześle stojącym obok i złapałem jej dłoń w swoje ręce. Po chwili straciłem poczucie czasu, odpływając w krainę Morfeusz...
 Obudził mnie delikatny głosik wymawiający moje imię.
-Harry... Harry... obudź się-szeptała w moje ucho.
-Cześć siostrzyczko.-powiedziałem ziewając-Widzę, że już mnie znasz...-w tym momencie mały uśmiech, który jeszcze przed sekundą widniał na jej twarzy zniknął bezpowrotnie.
-Czyli już wiesz.-łzy płynęły po naszych policzkach. Przytuliłem Mad.
-Spokojnie-mówiłem do niej, aby się uspokoiła-Poradzimy sobie, zawsze chciałem mieć młodszą siostrzyczkę...
-A ja starszego brata.-zaczęliśmy się śmiać tak, że mnie brzuch rozbolał.
W tym momencie drzwi się otworzyły, a stanął w nich Zayn.
-No, no, no... Co ja tu widzę?-spytał próbując nadal mieć srogą minę, lecz mu nie wyszło, bo po kilku sekundach pojawił się uśmiech.
-No co?-odpowiedziałem-Nigdy nie widziałeś śmiejącego się rodzeństwa?
-W waszym wydaniu jeszcze nie-śmiał się naprawdę głośno, ale po chwili dodał-Harry musimy iśc bo za godzinę mamy wywiad...
Tego właśnie nie lubiłęm w naszej sławie, zawsze musieliśmy być na każde zawołanie naszego menagera.
*Maddie
 Naprawdę cieszyłam się, że między mną, a Hazzą było już wszystko było w porządku, lecz zaraz po wyjściu chłopców z sali poczułam się źle, nie mogłam złapać tchu, czarne plamy przed oczami przesłaniały mój wzrok, a aparatura zaczęła pikać. Do sali wbiegli lekarze, po chwili zobaczyłam ciemność...
Umierałam...

******
Mamy kolejny rozdział, a jak już piszę 
to strasznie wam dziękuję za te
1600 wyświetleń!!! <3
Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy,
a jeszcze niedawno było 500... 
Jupi!!!
To teraz do następnego rozdziału! <3 
Buziaki :*

niedziela, 2 marca 2014

Rozdział 4

 Stałem w miejscu i przyglądałem się tej dziewczynie, wtedy ona się odwróciła, a ja jak najszybciej udałem się do willi. Poczekałem jeszcze około godziny, gdy odeszła. Szedłem powoli i już po chwili stałem na schodkach przy drzwiach wsuwając klucz i przekręcając go, a drzwi ustąpiły pod delikatnym naciskiem. Zapaliłem światło i rozpocząłem poszukiwania... Tylko czego? Nie miałem zielonego pojęcia od którego pomieszczenia zacząć, więc zająłem się gabinetem, gabinetem, w którym wszystkiego się dowiedzieliśmy.
Szukałem już od godziny, w komodzie nic, w szafie nic, lecz wtedy spojrzałem na biurko i laptopa. Włączyłem go i na szczęście nie było hasła, spojrzałem na folder o nazwie 'Zdjęcia' i dwa razy kliknąłem otwierając zawartość, znowu jakieś kolejne foldery, te oglądałem po kolei.
Pierwszy 'Konkursy' zaskoczył mnie, to było niesamowite, te zdjęcia, gdy ona tańczyła, gdy nic się wokół niej nie liczyło oprócz sceny... Ale widząc drugi folder zdziwiłem się, były tam zdjęcia całego zespołu, w trzecim zaś same zdjęcia Harry'ego. Spojrzałem na napis w dolnym rogu 'Elementy:397' -
tylu zdjęć i to jednej osoby to nawet ja nie miałem na swoim komputerze, mimo, że zdjęć mam mnóstwo. Nie znajdując nic ciekawego w urządzeniu, wyłączyłem je i zająłem się przeszukiwaniem biurka. Na wierzchy leżała koperta, pogięta koperta, która od razu przykuła moją uwagę. Delikatnie wziąłem ją w ręce i wyjąłem jakiś list. Szybko przeleciałem wzrokiem po literach tworzących jego treść. Zamurowało mnie, natychmiast wyjąłem telefon i trzęsącymi się rękoma wykręciłem numer Loczka.
-Stary pogięło cię!?!? Jest druga w nocy, a ja dopiero co usnąłem!-wrzasnął do telefonu.
-Nie krzycz tak, tylko przyjdź do domu tej dziewczyny, no ruszaj się!-mój głos łamał się co chwilę, więc nawet bez pożegnania rozłączyłem się, wiedziałem, że chłopak przyjdzie. Po 10 minutach słysząc, jak drzwi się otwierają krzyknąłem:
-Tu jestem!-Wtedy zobaczyłem go w drzwiach.
-Mówiłem ci żebyś tu nie przychodził?-zapytał mnie, a ja tylko pokiwałem głową, by usiadł obok mnie i wręczyłem mu list, a sam schowałem twarz w dłonie.
-Przeczytaj to...-szepnąłem do niego, a on na głos zaczął czytać.

*Oczami Maddie*
Zaczęłam się wybudzać, czułam niesamowity ból przeszywający każdy zakamarek mojego ciała. Spróbowałam otworzyć oczy, światło i białe ściany raziły je, ale wytrzymałam. Rozglądałam się po pomieszczeniu z nadzieją, że zobaczę siedzącego obok łóżka Zayna, tak zależało mi na tym,ale cóż... Nic nie poradzę na to, że go nie było. Ciekawe dlaczego?
Leżałam zastanawiając się nad powodem i wtedy mnie olśniło.
-Jezu jaka ja głupia jestem...-uderzyłam się w czoło-Przecież on pewnie zobaczył gabinet mojego ojca...-Szepnęłam sama do siebie.
Odwróciłam głowę w stronę zegarka, 2:15. Nie dziwię się, że nawet Chloe nie ma, pewnie śpi w domu... Będę tu siedzieć sama jak palec. Trudno... Muszę się przyzwyczajać, a teraz idę spać...

*Zayn*
Nie wiem co o tym myśleć, ale trudno... Narazie będę udawał, że nic nie wiem, lecz Harry? On pewnie za chwilę wsiądzie w samochód i pojedzie do niej. W sumie... może to dobry pomysł.
Nie wiem jeszcze co zrobię, ale na pewno tego tak nie zostawię...

*******
Wiem trochę musieliście poczekać na ten rozdział, ale nareszcie dodałam chociaż sama nie wiem po co...
Zepsułam go na całej linii, przepraszam i obiecuję poprawę ;p
Kocham Was <3 i do następnego :*